sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 3

"Niektórzy żyją tylko wspomnieniami ... " 

Czy ten świat nie byłby nudny, gdyby nie byłoby czego wspominać? 
Każdy dobrze wie, że wspomnienia nie są zawsze dobre. Są też złe, nieprawdaż ? 
Ten powrót do przeszłości czasami jest wręcz przygnębiający. Wtedy tylko myślimy: "Wszystko zrobiłbym, żeby cofnąć czas i zapobiec temu co się stało..." Ale niestety tak się nie da. Musimy żyć teraźniejszością.

Ludmila:

Siedziałam na parapecie wyglądając przez okno z nadzieją, że będzie się coś dziać. Może kłótnia sąsiadów?
Jednak nic. Żadnego najmniejszego dźwięku, nawet szmeru liścia mimo zbliżającej się jesieni.
W pewnej chwili coś sobie przypomniałam. To niemiłe wspomnienie...

A było to tak:
Pewnego dnia bawiłam się radośnie wraz z moją siostrą i bratem. Miałam wtedy może z dziesięć, a oni z osiem lat.
Raz byłyśmy na huśtawce, raz w piaskownicy. 
Śmieliśmy się, biegaliśmy i ogólnie wygłupialiśmy. "Wszędzie nas pełno" - Jak mówiła niemiła sąsiadka z naprzeciwka. My, jak to dzieci nie zwracaliśmy na to uwagi i robiliśmy to, co nam się podobało. No właśnie - i to był błąd.
Przyszło mi wtedy do głowy, żeby wyjść na ulicę. Moi towarzysze nie mieli nic przeciwko.
Tak więc po pewnym czasie byliśmy już na chodniku w centrum miasta. 
Tak jak to w centrum wydawało się być bezpiecznie. Wiadomo - pełno ludzi, wszystko co się robi ktoś zauważy. Ale jest też minus - pełno samochodów. 
Nie, to nie jest tak jak wam się wydaje - Oni nie zginęli w wypadku. To było zupełnie inaczej. 

Teraz tylko się zastanawiam czy oni jeszcze żyją, czy są szczęśliwi...
Ale kontynuujmy:

Tak więc po dłuższym spacerze, mojej siostrze koniecznie chciało się słodkiego. 
Na samo wspomnienie o tym ja i Charlie też mieliśmy ochotę. 
Przeszukałam wszystkie kieszenie, moi towarzysze zresztą też, ale nic. Ani grosza. 
I co teraz? Czekała nas długa droga do domu, gdzie ewentualnie mogło znaleźć się coś w lodówce. 
Ruszyliśmy. Z tego wszystkiego aż zaczęliśmy biec. Ale czy takie dzieci jak my mieliśmy tyle siły?
Po dłuższym czasie zdyszani, a teraz również spragnieni, zatrzymaliśmy się gdzieś na poboczu, gdzie było mniejsze widowisko. 
I właśnie tak to się zaczęło....

Na samo wspomnienie i tym łza spłynęła mi po policzku.
Dlaczego los tak chciał ?

Zatrzymał się przy nas spory samochód, z którego zaraz wyszedł - z pozorów - miły pan. 
-Dzień dobry dzieciaczki. Czy chcecie może do wesołego miasteczka ? -zapytał ze sztucznym uśmiechem co zaraz spostrzegłam. Oni jednak nie. Byli ode mnie młodsi. Cóż mogli wtedy wiedzieć ?
Mimo, że miałam tylko dziesięć lat, interesowały mnie zawsze programy telewizyjne, zawierające dużo wiadomości. Zawsze wiedziałam co się dzieje w kraju i co może się w każdej chwili stać. Nie byłam takim dzieckiem co wiele rzeczy nie rozumie. Rozumiałam prawie wszystko. I właśnie w tamtej chwili miała złe przeczucie...
-Tak! Tak! Zbierze tam nas pan ? - Pytały rozweselone dzieciaki. Ja nic nie mówiłam tylko myślałam, dużo myślałam. 
-To wchodźcie do samochodu. Już jedziemy. 
Nie wiem co wtedy mną wstrząsnęło. Stałam jak wryta i patrzyłam w nicość. Teraz tak żałuje...
-Ludmiła, wchodź. Będzie super! - mówił Charlie, który razem z moją siostrą siedział w aucie. 
-Wiecie to nie jest dobry pomysł, żeby jechać z obcym panem. Słyszeliście co mówiła mama...
-A co nas to obchodzi?! - zbulwersowała się Mary - Proszę pana, jedziemy bez niej!
I ruszyli, a ja zostałam sama.

Co się działo dalej ? 
Poszłam do domu i opowiedziałam o wszystkim rodzicom. 
Oni - jak to oni, mało przejęci zaistniałą sytuacją - zadzwonili na policję. 
Jednak co?  Nic. Po moim rodzeństwie nie pozostał ślad... Policja przeszukała wszystkie zakątki miasta, potem kraju...
Nikt nic nie wiedział. Czy nic im się nie stało, czy oni jeszcze żyją...

I właśnie od tamtego momentu zamknęłam się w sobie. Byłam załamana, i to strasznie...
Ale czy to z tamtego powodu jestem jaka jestem ? Nie, to nie tak.
To wszystko przez nich - moich rodziców. Nie wspierali mnie, nie pocieszali, nie przejmowali się mną...
Czy byłabym teraz taka smutna ? Gdyby oni byli inni? Jak oni nawet mnie nie wspierali. Mogliby przynajmniej, no bo przecież zaginięcie Charliego i Mary nie ruszyło ich nawet minimalnie.

Zostawmy wspomnienia. Zajmijmy się teraźniejszością.
To jutro - właśnie jutro - miałam śpiewać przed niewielką publicznością.
Dlaczego się tak stresuje ? Czyżby boje się, że ktoś mnie wyśmieje ?

W szkole trwało okropne zamieszanie. Każdy na kogoś wpadał, mniejsze dzieci były strasznie rozbawione, aż roiło się od tłumu. Na szkolnym korytarzu masa elegancko ubranych nauczycieli i niektórych uczniów, również tych z innych szkół. Stroje większości osób były raczej swobodne, a kilkanaście dzieciaków było za coś przebrane. Nawet nie można było się swobodnie załatwić, bo kolejka do toalety się nie kończyła. 
W każdym razie trwał konkurs. Coś w stylu programu "Mam talent".
Jednak za każdą dziedzinę - np. śpiew, taniec, itp - była osobna nagroda. 
Miałam wtedy dwanaście lat. Mimo tego, że moje rodzeństwo zaginęło nie ogarniał mnie stres przed śpiewaniem i tańczeniem. Uwielbiałam to od małego, więc nie bałam się, że coś źle zrobię lub pomylę. 
Tak czy inaczej wszyscy zebraliśmy się w wielkiej sali gdzie miało się to wszystko odbyć. 
Najpierw jakaś tam przemowa dyrektorki, potem jakiś powitalny występ, a na koniec się zaczęło. 
Wiele osób widok ogromnej publiczności przeprawiał o dreszcze. Mnie nie. Byłam gotowa na wszystko. 
-Teraz zapraszamy Lumiłę Ferro ! - krzyknęła prowadząca i rozległy się brawa, co mnie jeszcze bardziej rozluźniło. 
I tak zaczęłam mój występ. Nie reagowałam na "Buuu..." od nielubiących mnie osób, ale...
No właśnie. 
Siedzący w pierwszym rzędzie chłopak z mojej klasy zrobił mi okropny kawał. Strasznie się nie lubiliśmy i wszystkiego mogłabym się po nim spodziewać, ale to było przegięcie.
Próbowałam się skupić na krokach, żeby przypadkiem się nie zaplątać, w śpiewaniu nie miałam raczej problemu. 
-Patrz się ! Tam stoi twoja siostra i brat! - krzyknął Nicolas w co uwierzyłam. Nie zwracając uwagi na to co robię natychmiastowo wszystko przestałam i odwróciłam się, aby przywitać rodzeństwo. 
Pff.... Jaka byłam wtedy głupia! Cały mój występ się zepsuł przez głupiego kolegę z klasy. 
To była dla mnie wielka tragedia. Po tym wydarzeniu całymi dniami mnie wyśmiewano. Wszędzie wytykano mnie palcami. 
A teraz ? Teraz boję się, że znowu coś zepsuję, że znowu uwierzę w takie coś. Za bardzo kocham Mary i Charliego, żeby się tak nimi nie przejąć. Strasznie bym chciała, żeby żart Nicolasa był prawdą...

To wydarzenie nie oddaliło mnie od moich planów i marzeń. Zawsze chciałam śpiewać, aż pewnego dnia
w końcu nadszedł ten dzień. Dzień, w którym zapisałam się do Studio 21.

A było to tak...

Nie! Tego nie będę wspominać. Powiem tylko, że ten cały tydzień przed zdawaniem egzaminów wstępnych był bardzo wyczerpujący. Tylko ćwiczyłam i ćwiczyłam.
A nawet nie wspomnę o tym dniu, gdzie prawie umarłam ze stresu. Mimo moich obaw się dostałam i to było najważniejsze.
***


Niby o czym ona myśli całe dnie ? Jakie myśli siedzą w jej głowie ? 
Czy to nie są proste pytania ? A może są aż za proste ? 
Nie, to tak nie jest jak zwykle. Ona nie myśli jak każdy człowiek; "Ale dzisiaj męczący dzień", "Ciekawe co jutro w szkole..."  lub "Nic mi nie wychodzi ! " 
Te i inne wyrażenia chodzą nam po głowie. A jej ?
Ona tylko zastanawia się nad tym jak bardzo jej życie nie ma sensu. Jak bardzo nie jest nikomu potrzebna. Dlaczego nikogo nie obchodzi ... 
Owszem, niektóre osoby tak twierdzą, ale czy zawsze? Nie, taka myśl przychodzi tylko na chwile. A jej na całe życie...

Ludmiła:

Moje dni są coraz gorsze. Z każdym czuję się jeszcze bardziej niepotrzebna, jeszcze bardziej zraniona.
Ale dlaczego akurat ja ?
Los sam wybiera nam drogę życia. To on kieruje nami, naszymi uczuciami. Każdy kto jest smutny i samotny zastanawia się, dlaczego jego to spotkało. Ale czy świat byłby wtedy znakomity? Wtedy, gdy nikt by nie miał zmartwień ani problemów? Ja tak nie uważam. Myślę, że byłoby nudno, tak bez sensu...
W każdym razie wszystko mnie już przerasta. Życie mnie przerasta.
Czasami tak się zastanawiam czy przypadkiem się nie ...
-Kończ już to śniadanie Lu. Przecież miałam cię dzisiaj odwieść do studia. - rzekła Sara wyrywając mnie z przemyśleń. Nie mam jej tego za złe. Niczego jej nie mam za złe.
Ona w przeciwieństwie do moich rodziców się mną przejmuje.
-Przepraszam. Zamyśliłam się. Już kończę. - wytłumaczyłam się i wsadziłam brudne naczynia do zmywarki.
Po chwili siedziałyśmy już w samochodzie.
Sara co chwile o coś się pytała.
Na niektóre odpowiadałam, na niektóre nie...

Każdy z nas przynajmniej raz w życiu usłyszał trudne pytanie.
Takie, które jest bardzo krępujące dla nas wszystkich.
Zwykle odpowiadamy coś w stylu "Aaaaaaa...?" albo "Nie ważne" . 
To są raczej odpowiedzi na pytania dotyczące tego co robimy, lub tego co myślimy o tym czy tamtym.
Często zdarza się takie coś w stylu "Podoba ci się ta dziewczyna?" - Po części odpowiedź na to znajdziemy powyżej. Tylko nie odrzekniemy takiego czegoś na: "Kochasz mnie?".
Sara zadała mi coś w tym stylu.
-Jak tam u twoich przyjaciół ?
Dla większości ludności jest to banał. Zazwyczaj odpowiedź na to brzmi "Dobrze" , "Nic ciekawego".
A ja co mam odpowiedzieć? Przecież nie mam przyjaciół...

Tak czy inaczej dzisiaj w Studio mieliśmy przedstawić nasze występy.
Wysiadłam z samochodu i udałam się do szkoły. Od razu podeszłam do mojej szafki, aby wziąć tam jakieś nuty.
Jak na złość pierwsze zajęcia były z Angie.
Nerwowym krokiem udałam się do sali śpiewu, żeby tam jeszcze przećwiczyć. Zastałam tam Fede, który zaczął już grać pierwsze nuty.
Jego widok przytłaczał mnie o dreszcze. On na mnie działał tak magicznie, tak...  Nie wiem jak to określić. Tak tylko co z tego ? On przecież.... Oj z resztą. Szkoda gadać.
-O, hej. Śpiewamy tak na próbę ? - zapytał, jak zwykle z rozweseloną twarzą. Czy ja go nigdy nie zastanę przygnębionego ? Nie to, że chcę tylko po prostu ciekawi mnie jakby wtedy wyglądał.
-Yyy, no tak, tak. W sumie to może być... Jak tam chcesz... - zająkałam się trochę i sama nie wiedziałam co mówię. Jednak po chwili ucichłam bo po minie chłopaka można było wywnioskować, że jestem jakąś idiotką.
Jeszcze nie zaczęliśmy, jak do sali wparowali wszyscy uczniowie wraz z Angie.
-To po naszej próbie... - Szepnął do mnie Federico.
-No to zaczynamy. Kto chce pierwszy ? - rzekła nauczycielka, przez co w całym pomieszczeniu było słychać co najwyżej głuche echo.  - Czyli robimy głosowanie ? - Cisza. Wygląda na to, że nie tylko ja się stresuje. - Sama wybiorę kto śpiewa pierwszy.
Gęsia skórka od razu pojawiła mi się na rękach, a włosy stanęły mi dęba.
Trzęsłam się. Nie dość, że tak się bałam to jeszcze było mi zimno.
-Nie bój się - rzekł Fede i objął mnie ramieniem.
Było mi wtedy tak przyjemnie, że nie wiem jak to określić.
To ciepło bijące od niego - Coś wspaniałego...
-Tak więc wybrałam ... - trzymała nas w niepewności Angie - ...Uwaga, uwaga... - Myślałam, że zemdleje. A jak nas ? Co wtedy będzie ? Nie chcę, czegoś pomylić, zepsuć. W każdej chwili może coś nie wypalić. Nie chce narobić nam obciachu. Najbardziej szkoda by mi było Federico. Miałby wtedy do mnie pretensje, czego nie chce. To byłoby straszne i w ogóle. - Leon i Violetta !
-Uff...
Rozległy się brawa, a oni poszli na scenę. Miałam taką ulgę, że nie wiem.
Tak strasznie chciałabym mieć to wszystko za sobą...


_____________________________
Skończyłam pisać to coś, z czego jestem kompletnie niezadowolona.
Ale trudno. Rozdział pisałam już kilka razy i za każdym razem usuwałam i pisałam od nowa.
Teraz już nie mam na to siły, więc dodaję to co jest. Jak widzicie jest on podzielony na dwie części. Oddzieliłam je trzema gwiazdkami.
Teraz jeszcze kilka spraw:
Zmieniłam nick na Nikki Lambre, bo mi się tak jakoś to spodobało. Teraz będę się podpisywała Nikki ♥
Niedługo też pojawi się nowy szablon z http://zaczarowana-grafika.blogspot.com/
Hmm.... A propo następnego rozdziału to nie wiem kiedy będzie, lecz postaram się, żeby był porządny, nie jak ten.
Pozdrawiam :)

Nikki ♥

6 komentarzy :

  1. genialny <333
    biedna Lu ;(
    Fede zawsze uśmiechnięty *.*
    czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie!!!
    Rozdział jest genialny, nie wiem co ci się w nim nie podoba!!
    Świetnie jest i postaraj się szybko następny!!!!!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z wszystkich opowiadań, jakie czytałam, to jest jedno z najlepszych. Nie opowiadaj głupot, ze jest zły, bo taki nie jest. Myślałam, ze się juz ten rozdział nie pojawi i juz skończyłaś z pisaniem, ale proszę, jest ;) Ale please, niech Lu juz tyle nie myśli xd Na pewno zajrzę i przeczytam następny rozdział jak będzie. No i mam nadzieje na Fedemilę w nexcie ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny! Co Tobie się tu nie podoba?! Biedna Lu... ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana Nikki!:D i własnie zauwazyłam że masz nick jak na FoV partnerka Fede!;o
    No nie wazne zostawmy Friends of Violetta... na bok xd
    TY wiesz jaki masz talent?
    Jesteś wspaniała ;*
    Wspomnienia są najgorsze, wypalają nas od środka i nawet jeśli nie chcemy pamiętać i myślimy że już się nam udało nagle najmniejszy szczegół przypomina i od nowa rozdrapuje ranę...
    Niestety tak jest.
    Lu, jest typem osoby skrytej i nieśmiałej, przeciwieństwo tej serialowej, jest taka wspaniała i delikatna, zdecydowanie.
    Feduś ahhh uśmeichnięty *.* ciaryy mnie przeszły jak objął Lu, która w óśmym niebie była, kto by nie był? hha:D zreszta on tez pewnie zadowolony ;)
    No nic, czekam zdolniaro na następny ;):*
    Całuję:
    Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny masz wielki talent do pisania
    Codziennie wchodziłam i patrzyłam czy nie dodałaś nexta. Nie wiem co vi się nie podoba rodział jest genialny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;* <3 Fedemiła

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy