poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 2

Muzyka moim życiem...

Tylko przy śpiewaniu może uwolnić emocje, których tak zwykle nie ma. Tylko przy śpiewaniu, może wyznać to co czuje. Tylko przy śpiewaniu uśmiech może pojawić się na tej codziennie smutnej twarzy. Czar prysł...! Piosenka się skończyła. Uśmiech znikł, a dziewczyna wróciła do szarej rzeczywistości... Dlaczego tylko muzyka daje jej poczucie swobody przy tej bardzo ważnej dla niej osobie...? 

Nasze głosy cudownie się łączyły. Czułem jednak pewną wątpliwość. No przecież to tylko zwykła piosenka, nic więcej. Pouczymy się trochę, zaśpiewamy kilka razy razem i to tyle...
Chciałbym tak śpiewać całe życie. Ona dopełniała mój głos, ja dopełniałem jej... To było niesamowite...
Grająca muzyka już przestała grać. Dziewczyna zaczęła się zbierać to chyba oznaczało, że już idzie. Ja przerwałem tą trwającą ciszę.
-Nie uważasz, że powinniśmy zaśpiewać coś innego? - zapytałem oczekując odpowiedzi.
Ludmiła zamilkła. Rzuciła się z powrotem na fotel i podparła rękę pod podbródek.
-Może... - odparła po dłuższej chwili.
Jej niezdecydowanie było dla mnie dziwne. Zazwyczaj spędzam czas z osobami odważnymi i otwartymi. To było dla mnie coś innego. Nowe przeżycie, doświadczenie...

Cisza - rzecz mało mi znana. Czasami tylko w nocy, gdy nie słuchałem muzyki mogłem ją poznać, ale w pewnej chwili stało się to dla mnie nieznośne. Moglibyśmy tak siedzieć długimi godzinami. Musiałem to w końcu przerwać.
-Może opowiesz mi coś o sobie?
Ludmiła natychmiastowo się wyprostowała i wlepiła we mnie wzrok. Czułem się trochę niekomfortowo, ale co miałem powiedzieć? "Nie patrz się tak na mnie" ? To nie byłoby zbyt uprzejme.
Patrzyła się na mnie, jej oczy wędrowały on mych stóp do głów. To było dziwne, a nawet bardzo dziwne, ale cóż...
-Czy coś ze mną nie tak? - zapytałem w końcu, bo czuć się bardziej skrępowanym już nie mogłem.
Moja nowa towarzyszka, jeszcze chwile się na mnie patrzyła, a po krótkim namyśle powiedziała:
-Nie, nie. Z tobą wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Przeraziłem się trochę, że tak powiem.
Co miałem dalej robić? Co miałem dalej mówić? Niestety, ale nie wiedziałem. Wstałem tylko, wziąłem gitarę i zacząłem śpiewać Te creo. 
Po kilku słowach dziewczyna zaczęła śpiewać razem ze mną.
Znowu te nasze głosy... Łączące się... Coś wspaniałego...
-Tak to jest to. To właśnie zaśpiewamy. - rzekłem, a ona się tylko uśmiechnęła.
Dalej nic się już nie działo. Ludmiła, się tylko pożegnała, a ja odprowadziłem ją do drzwi.
Byłem bardzo zadowolony, ale trochę... yyy... nie wiem jak to nazwać. W każdym razie czułem się dziwnie.

Ludmiła:

Po spotkaniu z Federico czułam się pięknie. Wygląda na to, że uwielbiam z nim śpiewać. To jest takie cudowne. Piosenka, która nas łączy...
Właśnie w tych kilku chwilach poczułam się ważna. Poczułam, że ktoś w końcu mnie zauważył...
A to tylko jedno głupie zadanie ... Każdy z kimś coś tam zaśpiewa, ale czy jego życie zmieni się tak jak moje? Nie...

Po wyjściu z posesji chłopaka uświadomiłam sobie, że nie mam ze sobą samochodu, a mieszkam dość daleko. Czy mam się wrócić ? Czy może lepiej dojść jakoś do Studio i odebrać swój samochód?
Ech... sama nie wiem. Jechaliśmy tutaj dwadzieścia minut, a co już mówić iść pieszo. Nie, ja się tam wracam.
Zadzwoniłam niepewnie do drzwi. Otworzyła gosposia, i szybko zawołała Federico.
-Tak, czy coś się dzieję? - zapytał nie bardzo wiedząc o co chodzi.
-No bo ja... nie mam czym... No ja...
-Ach... Zapomniałem - przerwał mi i sięgnął po kluczyki, leżące na szafce w korytarzu. - Już cię odwożę.
Ruszyliśmy z powrotem do jego auta. Bardzo przyjemnie mi się nim jechało, nawet lepiej niż w moim. Ale to nie to uszczęśliwiało mnie, gdy jechałam jego samochodem. Było to coś zupełnie innego...
-Naprawdę przepraszam. Kompletnie zapomniałam, że nie przyjechałaś tu swoim samochodem - rzekł z uśmiechem. - Spieszy ci się do domu? Bo nie wiem czy jechać szybko czy wolno.
-W sumie to nie...
Myślałam, że Federico będzie coś mówił, no bo przecież pytał się mnie jak ma jechać. Ale jednak nic się nie odezwał tylko nucił tylko coś pod nosem.
On jest taki fajny, zabawny, każdy go lubi w ogóle. Też bym chciała taka być, ale po prostu nie mogę. Nie moja wina, że jestem taka nieśmiała, małomówna... Moje życie towarzyskie praktycznie nie istnieje.
Jak ja się nawet nie potrafię odezwać do chłopaka z mojej grupy. Widzę go przecież codziennie i co mi szkodzi powiedzieć po prostu 'cześć' ? Ech... Najwidoczniej szkodzi...
-Odwieść cię do Studio czy przed dom?
-Nie wiem... Zrobisz co zechcesz..
-Czy tobie jest tak wszystko obojętne?
Nienawidzę rozmawiać o moich uczuciach. I co mam odpowiedzieć? "Przejmuję się wszystkim, tylko próbuję tego nie pokazywać" ? Czy może "Co się będę przejmować światem? Jestem optymistką, będzie co będzie" ? Prawdy nie powiem, kłamać też nie będę. A co go to w ogóle obchodzi? Niech się zajmie lepiej sobą!
Wiem poniosło mnie trochę, ale nie lubię jak się ktoś wtrąca w moje życie.
Po prostu wstydzę się o sobie mówić...
-Ej, ej. Zadałem ci pytanie. - No i znowu. Muszę mu w końcu coś odpowiedzieć...
-A czy to takie istotne ?
Chłopak nic już więcej się nie odezwał. Wysadził mnie przed studiem i odjechał bez słowa pożegnania. Może się obraził, może był zmęczony. Nie wiem.
W każdym razie mi pozostało tylko podejść do mojego samochodu i pojechać do domu.

Federico:

No trudno. Jak nie chce o sobie mówić to nie. A co mi tak w ogóle zależy?

Moje sprawy miłosne... Ech, w sumie to nie było tych spraw miłosnych. Moje uczucia wyglądają następująco: Do sporej grupy osób czuję nienawiść. Miałbym ochotę zabić, rozszarpać i nie wiem co tam jeszcze. Są ludzie, przy których nie jestem taki otwarty jak zwykle. To się chyba nazywa wstyd? Nie. To jest raczej coś w stylu 'Co ja będę do ciebie mówił? I tak nie zrozumiesz'. Lecz większość osób lubię. Czasem nawet wielbię. Niektóre dziewczyny mi się kiedyś tam podobały. Ale czy to miłość? Nie, zdecydowanie nie.
Błąkanie się po świecie i szukanie tej jedynej, jak to niektórzy robią, nie jest mi pisane. Skąd wiem, czy tej dziewczyny nie mam tuż przy sobie ?

Muzyka oddaje moje uczucia. Kiedy jestem wesoły, słucham, lub śpiewam wesołe piosenki. A gdy jestem nieszczęśliwy, zagubiony... Taki to praktycznie nigdy nie jestem. Bycie nieszczęśliwym jest rzeczą, którą bardo dużo osób doznaje. Tylko niektórzy ludzie są nieszczęśliwi z byle powodów.
Co ludzie rozumieją przez bycie nieszczęśliwym? - Gdy dostaną w szkole złą ocenę, gdy nie otrzymają od rodziców wymarzonej rzeczy, gdy mają problemy finansowe.
Co ja rozumiem przez bycie nieszczęśliwym? - Gdy osoby na których mi zależy mówią mi bardzo niemiłe rzeczy. Gdy nikt mnie nie kocha... I co najważniejsze... Gdy tracę bliską mi osobę.
Tak, właśnie tak jest. Nie będę się martwił o coś o co nie potrzeba.

Nie znam powodów, dla których Ludmiła jest nieszczęśliwa - a taka się wydaje.
Zagubiona? Zagubiona nie jest, tylko trzeba bliżej ją poznać, żeby to stwierdzić. A ja? Tak, ja chce ją bliżej poznać. Tylko nie wiem czy ona na to pozwoli...

A może to właśnie muzyka ją zmieni....?

`````````````````````````````
Ja już sama nie wiem, jak mi się dzisiaj udało napisać ten rozdział.
No w każdym razie, mam nadzieję że was tym nie zanudziłam.
Pozdrawiam :) Nikolcia <333

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 1

Bo życie nie jest takie łatwe...

Słowo - rzecz bardzo istotna. Jedno, może wszystko zmienić ... Może zmienić całe życie... Albo na złe, albo na dobre. Jej życie się nie zmienia, jej życie jest bez sensu. Nikt do niej nic nie mówi, nikt się nie odzywa. Ona też się do nikogo nie odzywa. Nie odczuwa takiej potrzeby...

Dzień jak zwykły dzień. Wstałam, ubrałam się, zjadłam śniadanie. Dlaczego nic wokół się nie dzieje ? Dlaczego moje życie jest takie nudne ? Te pytania dręczyły mnie co dnia. Nie znałam jednak na nie odpowiedzi, były zbyt trudne. 
Wszyscy szczęśliwi, zadowoleni, i nie wiadomo co jeszcze. Tylko ja... Nie wiem jak to określić. 

Wchodząc do studio na kogoś wpadłam.
-Przepraszam - powiedziałam zbierając moje książki z podłogi. Chłopak, tylko skasował mnie wzrokiem i odszedł. 'Co za niewdzięczni ludzie na tym świecie' - pomyślałam. 
Na zajęciach z Angie, znowu musieliśmy śpiewać w duetach. Eh... kolejna zła ocena...
-Ale tym razem, sama dobiorę was w pary - rzekła nauczycielka, a wszyscy zaczęli patrzeć na nią z zaciekawieniem. Uff... na szczęście. 
No właśnie szczęście, tym razem odczułam chodź na chwilę takie uczucie. Ale czy na długo ? Nie wiem. Angie powiedziała, że na tablicy szkolnej są wywieszone nasze nazwiska, więc dopiero po zajęciach dowiem się z kim będę śpiewać. 
Przez całą lekcje byłam strasznie zdenerwowana. Często tak miałam. Zdenerwowanie, była jedną z moich cech. Denerwowałam się dość często. Każdy dzień był dla mnie stresem. Nie wiedziałam co się wydarzy, nie miałam pewności czy przypadkiem coś złego się nie stanie. Czy po drodze do szkoły, nie przeżyje wypadku samochodowego, który w każdej chwili może się wydarzyć. Czy z moimi rodzicami wszystko jest w porządku. Czy do cholery wszystko będzie dobrze! Nic nie wiedziałam...
Życie w niepewności jest trudne... Bardzo trudne... Czy ja muszę żyć w niepewności ?  Najwidoczniej tak już musi być... Po prostu nie umiem inaczej...

Zajęcia minęły. Wszyscy przepychali się przez drzwi, żeby jak najszybciej zobaczyć z kim są w parze. Mi się nie za bardzo spieszyło. Co mi zależy ? Będę z kim będę, po prostu. 
Stanęłam przy szafce, odkładając moje zeszyty.
Dlaczego wszystkim się tak powodzi ? Dlaczego wszyscy są szczęśliwi ? Dlaczego mnie spotkał taki los ?
No właśnie...  Dlaczego? 
Moje dni są takie nudne, denne... Wstać, zjeść, pójść do studio, wrócić, znowu zjeść, oglądać telewizję lub siedzieć w internecie, i znowu zjeść, umyć się i pójść spać. 
To jest właśnie moje życie. Żadnych przygód, żadnych zaskoczeń, żadnych ciekawych sytuacji...

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dobrze znany głos.
-No to Lu, śpiewamy razem. - powiedział uprzejmie chłopak o imieniu Federico. Strasznie mnie zaskoczyło, że akurat z nim wystąpię. A tak w ogóle, to skąd on zna skrót mojego imienia? Tylko Sara do mnie tak mówi. Tak się zdziwiłam, że zaniemówiłam i nie mogłam z siebie wydusić ani jednego słowa. Przytaknęłam tylko głową i ruszyłam się przebrać na zajęcia z Gregorio.

Federico - Jest nowy, ale najbardziej lubię go ze studio. Nigdy nie ukrywa swoich uczuć, mówi otwarcie. Moje kompletne przeciwieństwo.
No, a mówią że przeciwieństwa się przyciągają.  W tym przypadku to jest kompletnie nie możliwe. On pewnie woli dziewczyny ze swojego towarzystwa. Coś w stylu Violetty, czy Francesci. Nie to że jest mi z tego powodu przykro czy coś.

Kilka godzin później

-Wreszcie cię znalazłem. Musimy przygotować piosenkę. - rzekł chłopak stając na przeciwko mnie. Kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie umiem z nim rozmawiać. Czułam się skrępowana. - No to u kogo ćwiczymy, u mnie czy u ciebie?
-Yyyy, no.. ja... - zająkałam się - No, w sumie to... Nie wiem, ja chcesz.
Chłopak się lekko uśmiechnął.
-No to chodźmy do mnie teraz.
-No, yyy... Teraz ?
-No, a czemu nie ? Chodź.
Nie byłam zbyt przekonana, a on to najwidoczniej zauważył, więc wziął mnie za rękę i pociągnął do swojego samochodu.
Przez całą drogę, coś do mnie mówił, a ja milczałam i uważnie przysłuchiwałam się jego słowom. Były takie zdecydowane, a zarazem delikatne... Jego głos zdawał się być trochę dziecinny, jak na chłopaka w wieku siedemnastu lat.
Mi to jednak nie przeszkadzało. Czułam się przy nim bezpiecznie. Jego dziecinny głos, nagle stał się taki dorosły, męski.
-Ludmiła, dlaczego nic nie mówisz? Nigdy nic nie mówisz. Czy coś się dzieje ?
Zatrzymał się i popatrzył na mnie. Te jego oczy... Dobra, stop! O czym ja myślę?
Tak czy inaczej, nic nie odpowiedziałam. Chłopak tylko wzruszył ramionami i wyszedł z samochodu. Byliśmy najwidoczniej na miejscu, więc zrobiłam to samo.
Po chwili znaleźliśmy się w sporym, lecz przytulnym domu. Fede, skierował mnie do swojego pokoju. Czułam się nie komfortowo w jego mieszkaniu, tak jakoś nieswojo... Może to dla tego, że to  jego mieszkanie?
W pokoju Federica był, że tak powiem kącik muzyczny. Znajdowało się tam pianino, kilka gitar, mikrofon, głośniki i jeszcze trochę drobiazgów. Usiadłam niepewnie na jednym z fotelów i poczęstowałam się ciastkami, które wcześniej przyniosła gosposia.
-Hmm... To co śpiewamy ? Może coś wesołego, na poprawienie ci humoru?
Uśmiechnęłam się pod nosem i zaproponowałam Junto A Ti. 
             
Federico:

Zaczęliśmy śpiewać. Ludmiła, się trochę wyluzowała. Wydaje się, że przy śpiewaniu jest zupełnie inna...
Strasznie zastanawiała mnie jej osoba. Jest strasznie skryta i niezdecydowana... Różni się od reszty dziewczyn. Taka szara myszka, nie wiedząca co się wokół dzieje. Szara myszka - to dobre określenie. Ale to, że nie wie co się wokół dzieję... - To mi się nie zgadza. Tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Teraz jednak uważam, że ona bardzo dobrze się orientuje w otoczeniu i dużo wie o otaczającym ją życiu. 
Zagubiona... Błąkająca się bezsensownie po świecie... Dobrze wiedząca, że jej życie nie ma sensu... Nie mogąca wydostać się z pewniej pułapki...
Tak sobie ją wyobrażam i myślę, że tak jest. Ja osobiście, nie doświadczyłem takiego uczucia, ale spotkałem się z paroma takimi przypadkami. Nie mogłem do tych osób dotrzeć. 

Czy do niej mi się uda...? 

`````````````````````````````````````
No to jest pierwszy rozdział. Wiem, nie udał mi się, ale nie wiedziałam co innego wymyślić. 
Drugi, może pojawi się jutro, ale nie jestem do końca pewna.
Pozdrawiam :)
Nikolcia W

sobota, 12 października 2013

Prolog

"Nie mogę się odnaleźć..."

Zgubiłam się. Błąkałam się bezradnie po bardzo dobrze znanym mi miejscu. Straszny wicher rozwiewał liście w każdą stronę, a mocny deszcz padał mi prosto w twarz. Byłam w pułapce, z której nie mogłam się wydostać. Biegałam z miejsca na miejsce, cała zagubiona. Dobrze znałam to miejsce, ale i tak nie wiedziałam gdzie jestem. Nigdy nie mogłam stąd wyjść...

-Ludmiła, wstawaj! - obudziła mnie z mojego koszmaru, opiekunka. Od pewnego czasu, co noc śni mi się to samo. Zawsze staram się nie zasnąć, ale nigdy mi się to nie udaje i zawsze tam trafiam. Do tajemniczego miejsca, w którym jest bardzo smutno...
Może to dlatego, że ja jestem smutna? Nie mam przyjaciół, chłopaka, ani kochających rodziców. Cały czas gdzieś wyjeżdżają i w ogóle się mną nie przejmują. W Studio 21 - tam gdzie się uczę śpiewu i tańca, nigdy nie jest mi przyjemnie. Wszyscy ze sobą rozmawiają, bawią się, śmieją się... Ja jestem tą na boku. Gdy trzeba śpiewać w duetach, nikt mnie nie wybiera i zawsze dostaję słabą ocenę. Nikt mnie nie dostrzega, wszyscy traktują mnie jak powietrze... Nie pamiętam, żeby ktoś się ostatnio do mnie odezwał, oprócz mojej opiekunki Sary i nauczycieli.
Dzisiaj w studio było lekkie zamieszanie. Podobno dwóch chłopaków - Tomas i Leon bili się o najbardziej utalentowaną w szkole - Violettę. Znam ich imiona, ponieważ chodzimy do jednej grupy. Wszyscy się ze sobą przyjaźnią, tylko z jakiegoś powodu ze mną nie. Nie mogłam się tu odnaleźć...
A propo tego zamieszania... Przybyło jeszcze dwóch uczniów. Nie wiem jak się nazywają, ale wiem jak wyglądają. Jeden ma czarne, lekko falowane włosy i wygląda to trochę jakby miał, że tak powiem szopę. Drugi miał za to, włosy podniesione do góry. I ten jego słodki głos...  Nieziemski...

Mimo, że nikt mnie nie nauczył, nie dał mi przykładu, to i tak potrafiłam kochać. Miałam uczucia. Tylko tymi uczuciami nigdy nie było radość, szczęście. Miłość owszem, już kilka razy się zakochałam. Ale co z tego, i tak nikt nigdy tych uczuć nie odwzajemni...

```````````````````````````````````````````````````````````````

Obserwatorzy